Z plecakiem po Europie: Francja

Z północy na południe Francji, ale nie przez Paryż. Niezwykła wycieczka – z plecakiem wypchanym po brzegi, bez szczególnego przywiązania do jednego miejsca. Pomysł na urlop? Jeśli tylko lubisz taki wypoczynek. To propozycja nie dla wszystkich. Dla nas, backpackersów, idealna.

Nie planujemy podróży. Nie znamy krajów, do których jedziemy, i nie chcemy się ograniczać. Co jeśli przyjdzie nam ochota pójść do tego miejsca widocznego na horyzoncie, ale rezerwacja pokoju zwiąże nas z nieciekawym miastem? Tydzień w jednym miejscu będzie się zresztą dłużyć. Nosi nas, więc jeździmy. Tym razem po Francji, ale omijając Paryż i inne duże miasta.

Dlaczego ominąć Paryż? To kwestia osobistego odbioru, ale dla nas to już nie miasto marzycieli, które pamiętamy z wycieczek z rodzicami. Teraz to metropolia – głośna, ruchliwa – czyli miejsce, od jakiego chcemy uciec. Wciąż pełne fascynujących zakątków, ale jednak przytłaczające, ciężkie, pozbawione dawnej tożsamości, która pociągała nas i sprawiła, że nieraz odwiedzaliśmy je w przeszłości. To właśnie subiektywne odczucia, które sprawiły, że nasza trasa nie przebiegła przez „francuski Nowy Jork”.

Przystanków mieliśmy więcej, niż opisujemy poniżej, te jednak zapamiętaliśmy najbardziej.

Przystanek 1: Laval

Zaczęliśmy na północy, w Kraju Loary, w okolicy pamiętającej czasy Imperium Rzymskiego. Laval nie jest dużym miastem. Z ok. 50 tys. mieszkańców nie robi takiego wrażenia jak Marsylia, ale dokładnie o to nam chodziło. Tu możemy zobaczyć 12-wieczny zamek z doskonale zadbanym ogrodem – wręcz pocztówkowy, wyidealizowany obraz Francji, który, jak się okazuje, nie wziął się znikąd. Urzeka Jardin de la Perrine, barwny park z tarasami, w którym znajduje się grobowiec Henri’ego Rousseau. Przyjemna okolica.

Przystanek 2: Angouleme

Centralna Francja. Miasto jeszcze mniejsze od Laval, położone u brzegów rzeki Charente. Anglouleme to także imię jednej z postaci z książek o Wiedźminie i nie ukrywamy, że to jeden z powodów, które nas tu przywiodły. Drugim jest fakt, że co roku ma tu miejsce wspaniałe święto: Międzynarodowy Festiwal Komiksu. Z Francji wywodzą się komiksowe postaci naszego dzieciństwa: Asteriks, Spirou, Valerian, XIII. Miło tu być – szkoda, że w niewłaściwym czasie; festiwal odbywa się w styczniu.

Nawet mimo tego, że nie trafimy na święto, w którym chcielibyśmy wziąć udział, atrakcji jest pod dostatkiem. Już z daleka pomarańczowe dachy Angouleme zapowiadają podróż do historii, i Stare Miasto jest zdecydowanie warte wizyty.

Przystanek 3: Tarbes

Jesteśmy na południu, w Pirenejach. Tarbes to kolejne miasteczko, które raczej rzadko wymienia się w jednym z rzędzie z głównymi miejscowościami Francji. Kolejne, które pozwala nam uciec od rzeczywistości – pałacyki, szerokie brukowane ulice, zabytkowa zabudowa, w tle górskie zbocza… To jak Disneyland, ale w rzeczywistości. W Tarbes czas płynie inaczej – i szkoda, że będziemy musieli wracać do domu.

W jaki sposób poruszaliśmy się po Francji?

Już dawno zrezygnowaliśmy z podróży samochodem. Choć daje on pewną swobodę, jednocześnie jest jak kula u nogi: nie można od niego odejść zbyt daleko. Zamiast tego wybraliśmy przewozy autokarowe do Francji, bo choć długie (ponad 20 godzin jazdy), to nie było nam spieszno. O to chodziło: żeby zanurzyć się w podróży i chłonąć ją, i choć jeszcze parę lat temu, zniecierpliwieni, pewnie wybralibyśmy samolot, to jednak z wiekiem człowiek zaczyna doceniać wolniejsze tempo życia.

To był jednak pierwszy etap wycieczki, potem nadszedł czas na przewozy po Francji. Na większość dworców zajeżdża tu linia BlaBlaBus. Jakiś czas temu połączyła się ona z Ouibus, francuskim gigantem, który dla miejscowych jest synonimem przewozów autokarowych. Wygodne, przestronne pojazdy (z toaletą!), na które bilety można zakupić w polskich portalach (BiletyAutokarowe.pl, Bus.Transpomat.pl) to lepsza perspektywa niż rezerwowanie łamaną francuszczyzną.

Zwykle noclegi organizujemy, improwizując: rozglądamy się w okolicy, wchodzimy do hotelu, pytamy o miejsce i cenę. I zwykle nie mamy z tym problemu, jednak jako że autokary Ouibus miały darmowe wi-if, mogliśmy zarezerwować je podczas jazdy. W przypadku wędrówek takich jak nasza nie polecamy rezerwacji z większym wyprzedzeniem – chyba że wiecie, dokąd jedziecie i gdzie chcecie pozostać przez dłuższy czas. Dopuszczaliśmy bowiem, że coś nas rozproszy, odwróci uwagę, skieruje na inną drogę niż planowaliśmy.

Czy takie wakacje mogą się udać? To zależy od podróżnika, ale my nie wyobrażamy sobie innych. Przykucie się łańcuchem do jednego hotelu, miasta, miejsca, byłoby jak spędzenie urlopu w więzieni. Różni ludzie lubią jednak różne rzeczy. Nie będziemy nikogo krytykować za inne wybory. Sami jednak czujemy, że coś pcha nas wciąż w drogę, a w świat jedziemy po to, by zobaczyć jak największą jego część.